Jako ludzie jesteśmy cyklami w cyklu, bo wszechświat lubuje się w powtórkach. To czego doświadczamy w skali mikro, w skali naszych ciał, ma przełożenie na skalę makro.
Czujecie to? Doświadczenie menstruacji jest doświadczeniem zbiorowym. Nawet jeśli nie miesiączkujesz, to możesz czerpać z mądrości cyklu. Przez tysiące lat w wioskach i plemionach na całym świecie kobiety zbierały się w kręgach, aby się nawzajem dzielić, uczyć i słuchać. Ich serce ciągle bije w naszych piersiach. Ich mądrość płynie do nas poprzez czas, szepcząc pieśń o jedności i pięknie kobiet. Wystarczy, że zatrzymamy się na chwilę i posłuchamy swojego serca, żeby usłyszeć ich wołanie. Krwawnik powstał, aby doświadczenie przez które przechodziła, przechodzi lub będzie przechodzić połowa populacji ukazać w zupełnie nowym świetle, bez tabu i stereotypów. Miesiączka na poważnie i na lekko, aby każda osoba mogła znaleźć coś dla siebie. |
Dzięki Krwawnikowi chcemy stworzyć wspólnotę osób menstruujących, w której każda, jeśli będzie miała na to ochotę, stanie się kreatorką. Będzie więc tańczenie, rysowanie, śmianie się, zanurzenie się w dźwięku, zasiadanie w kręgu, tworzenie, słuchanie, mówienie, milczenie, bycie.
Chcemy, aby Krwawnik był przestrzenią otwartą dla osób o różnych poglądach, przekonaniach i stylach życia. Zależy nam, aby po festiwalu uczestniczki zyskały poczucie głębszego zrozumienia swojego cyklu menstruacyjnego. Plan i organizacja festiwalu są ściśle związane z cyklem - podzielone na cztery fazy, cztery pory roku w czterech miejscach. Podkreślane będą cztery różne jakości, możliwości i archetypy, kryjące się w naszej zbiorowej nieświadomości. Wbrew centralizacji Krwawnik odbędzie się w czterech różnych miastach Polski (Warszawa, Wrocław, Sopot, Chlebowo k/Poznania). Jego cztery edycje będą odpowiadać porom roku i ogniskować się wokół faz ludzkiego cyklu miesiączkowego odzwierciedlającego cykl roczny natury. |
Ewa Mrozikiewicz
artystka, kuratorka, współzałożycielka galerii i fundacji FWD:, nauczycielka akademicka, autorka bloga Piękna Katastrofa
Miesiączka przyszła do mnie jak miałam 13 lat, wszystkie dziewczyny już krwawiły, ja też bardzo chciałam mieć wreszcie tą moc. Jednak dopiero parę lat temu odkryłam co to naprawdę znaczy i czym owa moc jest dla mnie. Już druga miesiączka była dla mnie bardzo bolesna i obfita, przez lata cierpiałam na migreny związane z moim, zaburzonym przez styl życia zgodny z naszą mainstreamową kulturą, cyklem hormonalnym. Dopiero po wielu prostych i pięknych zmianach byłam gotowa, by przyjąć mądrość mojej nauczycielki miesiączki. Odkryłam, że podczas krwawienia jestem najmądrzejsza w czasie całego cyklu, a krew przynosi mi nie ustrukturyzowaną wiedzę płynącą prosto ze źródła mojej kobiecej intuicji. Mam wtedy najgłębsze wglądy, najsilniejsze sny, a bóle menstruacyjne leczę dając przepływ mojej twórczości. Pisze więc wtedy szczere teksty, rysuję potężne wizje i wymyślam wystawy mych marzeń. Świadoma miesiączka to najpiękniejszy prezent jaki sama sobie sprawiłam. |
Iza Moczarna-Pasiek
artystka, feministka, artywistka, filolożka, kobieta zasiadająca w kręgach
Pierwszą miesiączkę dostałam tuż przed swoimi dwunastymi urodzinami na wakacjach u mojej babci na wsi. Biegałam ze zgrają kuzynów i kuzynek bawiąc się w Indian, kiedy przykucnąwszy aby zrobić siku odkryłam czerwone majtki. „Co za fatalne wyczucie czasu” pomyślałam wtedy. Nie było w tym ani zdziwienia ani strachu czy niepewności. Była irytacja, że muszę się zajmować czymś zgoła innym niż to na co mam ochotę. Dopiero trzydzieści lat później miesiączką stała się tym, czym zajmować się miałam ochotę z wielkim wręcz entuzjazmem. Kiedy skończyłam 40 lat, zaczęłam żyć w cyklu i dopiero wtedy zrozumiałam jaki skarb odkryłam bawiąc się w Indian. Ostatnią miesiączkę miałam tuż po swoich pięćdziesiątych urodzinach - 16.11.2023. Dziesięć lat doświadczania tego czym jest wyjątkowość Krwi zrodziło we mnie chęć dzielenia się tym ze wszystkimi. I oto jestem. |
Julianna Kulczyńska
kuratorka, koordynatorka i producentka projektów artystycznych, redaktorka Important Art Magazine
Nie pamiętam ile miałam lat gdy dostałam pierwszą miesiączkę. Moje wspomnienia łączą się z uczuciem oczekiwania na ten moment. Większość moich koleżanek już od dawna krwawiła. Krew przyszła do mnie podczas wakacyjnego wyjazdu. Nie było przy mnie mojej mamy, a pamiętam, że w tamtym momencie bardzo jej potrzebowałam, chciałam zadać mnóstwo pytań. Przestrzeń na to pojawiła się później. Bardzo szybko moje miesiączki stały się obfite i bolesne. Intuicyjnie zaczęłam odnajdywać w sobie potrzebę odosobnienia i bycia ze sobą w tym czasie. Idąc tą drogą przybliżyłam się do swojego cyklu i odnalazłam chęć na zagłębiania tego, jak się czuję w jego poszczególnych częściach. |
Linda Lemon
artystka intermedialna, rzeźbiarka, malarka, tatuatorka, w Krwawniku odpowiedzialna za projekty graficzne
Pierwszą miesiączkę dostałam w wieku 13 lat i nie chciałam rozmawiać o tym z mamą. Pamiętam uczucie wstydu i wycofywanie się. Wiedziałam co się ze mną dzieje z edukacji szkolnej i dlatego, że mam starszą siostrę. Ból pojawił się po czasie, a wraz z bólem tabletki z ibuprofenem. Nienawidziłam mojej miesiączki, chciałam, aby jej nie było. Zmiana tego podejścia nastąpiła w grudniu 2017, kiedy podczas menstruacji miałam wizję szklanej macicy wypełnionej wodą zamieszkiwaną przez koralowce i ryby. Wszystko w tym obrazie było ruchome, jak to pod wodą bywa, wspólnie mieszało się i falowało. Od tamtej pory z ciekawością słucham komunikatów wysyłanych mi od mojej macicy, nawet jeśli miałby to być ból zwalający z nóg. Zazwyczaj dowiaduję się czegoś bardzo ciekawego. A kiedy nie mam ochoty lub siły doświadczać tak intensywnego bólu biorę tabletkę i uczę się czuć z tym dobrze. Natomiast symbol macicy jako naczynia na wodę towarzyszy mi do dziś w mojej sztuce. |
Joanna Golińska
mentorka, choreoterapeutka, nauczycielka improwizacji tańca i symboliki ciała, tantryczka, trzymająca kręgi kobiet tańczących
Pierwszą miesiączkę dostałam jak miałam 14 lat. Byłam wtedy w szkole, na mojej ulubionej spódniczce pojawiła się czerwona plama. Bałam się bardzo, że ktoś z klasy to zauważy. Wstydziłam się tego, bałam się, że mnie wyśmieją... Pewnie dlatego przez długie lata nie lubiłam mojej miesiączki. Nie lubiłam “tych dni”, narzekałam na nie, nie cierpiałam zapachu mojej krwi. Moje miesiączki były długie i obfite, co sprawiało, że jeszcze bardziej ich nie akceptowałam. Dopiero wchodząc na drogę odkrywania mojej dojrzałej kobiecości, mojego świętego łona i krwi, zrozumiałam istotność okresu dla mnie i wszystkich kobiet. Odkryłam, że kobiece ciało oczyszcza się i obumiera każdego miesiąca, poprzez oddawanie krwi. To jest właśnie kobieca cykliczność. I obojętnie czy mamy księżycowe dni czy nie, to ten cykl odbywa się w każdej z Nas, każdego miesiąca. Teraz menstruacja jest dla mnie świętym czasem zagłębiania się w siebie, pójścia do jaskini, czasem wglądów i samopoznania. To czas transformacji, po którym mogę znów wyjść do świata w pełni energii życia, akceptacji i miłości. Tak dzieje się każdego miesiąca. Kocham moje księżycowe dni! |
Kasia Sałata
artystka wizualna: filmowczyni, VJ-ka, fotografka; aktywistka, ekofeministka, organizatorka festiwalu Wezbranie, komunikolożka i kulturoznawczyni
Moja pierwsza miesiączka przyszła w środku lata z wielkim bagażem wstydu. Pamiętam, że byłam bardzo zła, że dosięgnęło mnie to doświadczenie - nie zapytałam nawet mamy o produkty higieniczne, spędziłam więc cały tydzień statycznie, wymieniając papier toaletowy w majtkach i czytając książki. Dopiero na drugi okres wyposażyłam się w podpaski, a gdy poznałam tampony, chciałam dać nagrodę jego twórczyni, bo zabierały uciążliwą krew z widoku i zmniejszały ryzyko katastrofalnych plamień. Często miewałam sny, w których dostawanie okresu wiązało się z upokorzeniem. Nie nawiedzają mnie od kiedy zaprzyjaźniłam się ze swoją miesiączką, po wielu spotkaniach z kobiecością i eksploracji tego, czym dla mnie jest. Teraz witam ją z radością i namaszczeniem, oddaję krew do ziemi i doceniam fale kolejnych etapów mojego cyklu. Marta Kulczyńskaedukatorka i projektantka permakultury, inicjatorka spotkań przy ogniu "RadaBaba", obserwatorka cykli natury, miłośniczka starych odmian roślin, kobieta tańcząca
Swoją pierwszą miesiączkę dostałam w wieku 16 lat. Pamiętam, że miałam mieszane uczucia – trochę czekałam, bo inne dziewczyny już menstruowały, z drugiej strony mówiły, że ten okres to okropna rzecz. Gdy pojawiła się moja pierwsza krew, płynęła 2 tygodnie. Myślałam, że to się nigdy nie skończy… Źle się czułam, bolał mnie brzuch. Temat krwawienia był wstydliwy. Głównym celem w szkole było zachowywać się tak, by żadna plama na spodniach nie była widoczna. I w ogóle żeby funkcjonować tak, jak każdego innego dnia miesiąca. Pamiętam, jak zapierałam pokrwawione majtki i prześcieradła. Nie dość, że czułam się fatalnie, to jeszcze miałam dodatkową robotę. Dzisiaj też piorę ręcznie bieliznę, a czasem prześcieradła. Natomiast dzisiaj, to nie jest dla mnie dodatkowy problem, to po prostu konsekwencja tego, że menstruuję. Dzisiaj daję sobie czas, by w te szczególne dni bez pośpiechu zajmować się tym co jest konieczne. A najważniejszy jest dla mnie odpoczynek i danie ukojenia ciału i emocjom. To wszystko zmieniło się za sprawą jednego małego kubeczka menstruacyjnego. Odkąd zobaczyłam swoją krew, czystą, płynną, zebraną w naczyniu, a nie wsiąkniętą w podpaski czy tampony, moje podejście zaczęło się zmieniać. Najpierw zaprzestałam nienawidzić okresu. Następnie za sprawą spotkania z pewną kobietą zafascynowałam się tym tematem. Zaczęłam budować relację z moją krwią. Oddawałam krew do ziemi, co połączyło mnie z nią jak i z przyrodą w sposób nieodwracalny. Obecnie lubię te dni, czekam na nie. Traktuje je z szacunkiem – łączą mnie z moją kobiecością, łączą mnie ze źródłem. . |
|